wtorek, 2 sierpnia 2016

Nie dowiemy się czy nasze wybory są słusznę, dopóki takowych nie podejmiemy.

Leżała na kanapie w salonie odstraszając innych swoją złowrogą aurą, którą można było wyczuć nawet na kilometr. Na jej twarzy co prawda malował się spokój, ale i tak wiało od niej chłodem. Nie lubiła towarzystwa innych ludzi. Nie rozumiała ich ani trochę. Jak można być szczęśliwy i uśmiechniętym od ucha do ucha kiedy się wie jaki ten świat jest okrutny? Westchnęła, tyle pytań przychodziło jej do głowy. Czy tu pasowała...? Owszem, była takim samym dziwadłem jak reszta. Posiadała dar, ale równie dobrze wolałaby urodzić się jako zupełnie inna osoba. Mogłaby nawet być facetem! Nie przeszkadzało by jej to zbytnio... Zawsze marzyła o normalnym życiu... Co by było gdyby... Zawsze od tego się zaczynało. Mogła jedynie marzyć. Jak to się stało, że trafiła do tej organizacji, skoro należała do osób aspołecznych? To w sumie ciekawa historia...


Biegła ile sił w nogach, nie chciała by ją złapano no gorącym uczynku. Miałaby wtedy mały problem i musiałaby się go pozbyć - czego oczywiście nie chciała. Nie lubiła zabijać ludzi z powodu jakiejś głupiej błahostki. Uciekała, gdyż ukradła z pobliskiego straganu 3 pomarańcze. Nikt by się nie dowiedział gdyby tylko to głupie dziecko nie zaczęło się wydzierać. Mruknęła kilka przekleństw pod nosem nie zatrzymując się. Wiedziała, że ma ogon. ,,Stróże porządku'' nie byli aż tak głupi na jakich wyglądali. Było tylko słychać jak jej bose stopy lądowały w kałużach po deszczu. Skręciła w ciemną uliczkę. Te miejsca znała najlepiej... Tu mieszkała w końcu. Miejsca w których nie było żywej duszy, takie lubiła najbardziej. Nagle jednak z impetem uderzyła w coś twardego i poleciała na tyłek brudząc tym sposobem swoją szarą już nieco poprutą sukienkę którą udało jej się zgarnąć niecały miesiąc temu cichaczem z czyjegoś domu. Syknęła z bólu i podniosła gniewnie spojrzenie na ów... człowieka?  Stał przed nią młody, przystojny brunet. W pierwszej chwili pomyślała, że to jeden ze strażników, ale... Nie był ubrany tak samo jak oni. Było w nim coś niepokojącego a raczej w jego zimnym jak lód spojrzeniu. Zastygła, nie wiedziała przez chwilę co robić, nie mogła oderwać wzroku. Jednak krzyki za jej plecami przywróciły jej rozum do głowy. Na jej twarzy pojawił się zaraz grymas niezadowolenia i warknęła coś pod nosem próbując wyminąć nie zidentyfikowanego człowieka.
Spojrzenie Seitaro nie pozwoliło jej ruszyć dalej. Wystąpił dwa kroki do przodu mijając dziewczynę, gdy ścigający ją męzczyźni zatrzymali się przed nimi. 
- Kim ty u licha jesteś dzieciaku? Zmiataj stąd bo i tobą się zajmiemy!- ostrzegł jeden ze strażników. Brunet w jednej sekundzie znalazł się wśród nich, stojąc za mówiącym wcześniej. 
- Moje oczy widzą, jak zanika wasz blask na tym świecie- wyszeptał nieco mrpcznym, lecz wciąż dystyngowanym tonem - Śpijcie. Po tym poleceniu wszyscy padli na ziemie, otumamieni wiązkami czarnej mgły, która uderzyła w ich nozdrza. Spojrzaj na dziewczynę, nie specjalnie rozumiejącą co się tu dzieje. 
- Witaj Riso, nazywam się Seitaro- przedstawił się- Jestem tu, by zaproponować ci miejsce wśród ludzi obdarzonych darem, miejsce wśród cieni.
Dziewczyna patrzyła w osłupieniu na poczynania chłopaka. Stała w milczeniu i analizowała co do niej mówi ten człowiek.  
- Miejsce...Gdzie? - cofnęła się o krok w tył.
Mimo iż jej pomógł był dla niej nikim innym jak obcym mężczyzną. Przed oczami stanął jej obraz doktorków robiących na niej eksperymenty, na samo wspomnienie robiło jej się słabo i niedobrze. Cofnęła się o kolejny krok w tył. Nie ufała innym... Lata doświadczeń z innymi ludźmi robią swoje.W powietrzu można było wyczuć ostrzegawcze drgania. Była gotowa w razie wypadku brać nogi za pas.
- Nie musisz się mnie bać- uspokoił patrząc jej w oczy - Nie jestem tez żadnego rodzaju laboratorium, w którym przeżyłaś swoje koszmary.
- Skąd to wiesz!? - wybuchła zbulwersowana. - Ktoś jeszcze to wie!?
Jakiś obcy typek znał jej szarą przeszłość... To nie brzmiało dobrze. Powinna myśleć o zmienieniu miasta? Może powinna się go pozbyć? Co robić.... Nie znała odpowiedzi na te pytania. Emocje wzięły górę, jej królewski spokój został rozbity. Zacisnęła dłonie w pięści. Uciekłaby, ale musiała rozwiać swoje wątpliwości. Czemu interesuje kogoś jej osoba? Zawsze starała się żyć w ukryciu. Byle przetrwać i nie robić sobie zbyt wielu problemów. 
- Wiem o tobie wiele rzeczy, Riso - mówił, wyczuwając w dziewczynie narastający niepokój - Nie jestem twoim wrogiem. Widzisz, jestem założycielem organizacji, której celem jest obalenie świata ludzi, którzy gardzą i zabijają ludzi takich jak my, obdarzonych. Każde światło zostawia za sobą cień, jednak gdy to światło zgaśnie zostanie już tylko ciemność. Zamierzam zgasić to światło. Przyłącz się do nas, razem stworzymy nowy świat, dla ludzi skazanych na cierpienie przez swój dar.
Fioletowo oka zrobiła krok w przód. Jego słowa wydawały się takie prawdziwe... Jednak głos w jej głowie zniszczył tę piękną myśl. Cofnęła się znów krok w tył. 
- Marzyć każdy może... Co niby możemy zrobić...? Jesteśmy zwykłymi wyrzutkami. Tak było, jest  i będzie bez względu na wszystko. Życie nieźle daje w kość i uczy by nie ufać innym. W tym przebrzydłym świecie można liczyć tylko i wyłącznie na siebie. - ostatnie zdanie wypowiedziała prawie, że niesłyszalnie.  - Żegnam.... - odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku w którym zmierzała od początku.
- To prawda- przyznał- Nie mogę cię zmusić do dołączenia do nas. Jeśli wybierasz tułaczkę po tym brudnym świecie, życie z kradzieży owoców i wieczną pogardę w oczach ludzi, to nie będę cię dłużej zatrzymywał- głos miał głęboki i brzmiał dosyć dobitnie.
Zatrzymała się i odwróciła gwałtownie. W jej oczach było widać złość.
- Co ty możesz niby o tym wiedzieć, co? Krytykujesz mój styl życia... Czy ty właściwie sam wierzysz w to, że ten przebrzydły świat można zmienić? - głos jej drżał, a powietrze zaczęło drżeć? - Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał się ciebie pozbyć lub wykorzystać... Doświadczenie daje wiele do zrozumienia. Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś kolejnym typkiem chcącym tylko mnie  tylko omamić? Jak mam ci niby zaufać? - ostatnie słowa wypowiedziała ciszej.
- Nie wierzę, że można zmienić ten świat- przyznał przymykając na chwilę oczy i po ich otworzeniu dodał- Nie zamierzam go zmieniać tylko zbudować na nowo- wstrząsnął dziewczyną tymi słowami- Zależy mi abyś do nas dołączyła nie po to, abym mógł cię wykorzystać. Chcę dać dom każdemu Obdarzonemu, którego ludzie nie potrafią zaakceptować. W zamian oczekuje tylko wsparcia w dążeniu do mojego celu. Wejdź do naszej rodziny Riso, stań się jedną z nas, nie musisz żyć dłużej w cieniu ludzi- wyciągnął dłoń- Razem ugasimy ich światło.
Przygryzła wargę i spojrzała na swoje bose stopy. Co robić...? Zaczęła miętolić kawałek materiału od swojej sukienki i myśleć. Nagle podniosła głowę, podeszła do niego i ujęła jego dłoń.
- Mam nadzieję, że nie będę żałować swojej decyzji... - powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
Pewnie spodziewała się jakiegoś trumfalnego uśmiechu, Seitaro natomiast patrzył przez chwilę w jej oczy bez żadnego wyrazu twarzy. Rozpłynął się w postaci czarnego dymu i zmaterializował jako czarny kruk na jej ramieniu. Usłyszała jedynie głos chłopaka
- Ten kruk zaprowadzi cię do naszej kryjówki, do twojego nowego domu.

 



No i jest... Czy to była dobra decyzja? Sama w sumie nie wie... Niby żyje jej się lepiej, ma czyste ubrania, dach nad głową, jedzenie, miejsce do spania... ale czy to jest to czego chciała? Kiedyś się może dowie... Jaki jest właściwie cel ludzkiej egzystencji, czego tak właściwie się szuka...?
Podniosła się z kanapy i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Tyle pytań, zero odpowiedzi. Może ktoś ją kiedyś oświeci.

Seitaro stał przed wielkim oknem w swojej komnacie. Ciemność całkowicie pochłonęła wnętrze pokoju, jedynie blade światło księżyca oświetlało bruneta. Mimo, że księżyc był w pełni, jego wielka tarcza była wręcz niemożliwa do pominięcia, to nie na niego patrzył się przywódca Cieni. Patrzył na gwiazdy, czyste, nocne niebo przyozdobione licznymi, jasnymi gwiazdami. Tkwił w zamyśleniu. Wiedział, że liczba Cieni wzrastała, Cienie to jego rodzina, a poprzysiągł chronić swoją rodzinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz